Tartak, szkoła i hurtownia
Ze Stanisławem Kwiatkowskim spacer po Sochaczewie
Po raz trzeci punktem wyjścia do naszego spaceru po Sochaczewie jest Bzura. To dowód na to, jak ważną rolę przez wieki odgrywała w życiu miasta. Tym razem przypominamy powojenną zabudowę skarpy po prawej stronie ulicy Warszawskiej, naprzeciwko kościoła.
Po wojnie zmieniała się ona dość często. Mimo że wcześniej był to teren klasztorny, na jego miejscu rozwijała się różnorodna działalność. Stanisław Kwiatkowski najbardziej zapamiętał tartak, który witał wjeżdżających do Sochaczewa.
- W czasach mojej młodości na obecnym placu św. Dominika znajdował się skład materiałów budowlanych i tartak. Stała tam wielka piła tarczowa do cięcia drewna, obok na dużej pryzmie leżały deski, a za nimi budynek po byłym klasztorze dominikanek, służący chyba za biura. Często stawaliśmy z kolegami za płotem odgradzającym cały ten teren i przyglądaliśmy się, jak powstają deski. W powietrzu fruwał pył i wióry, ale nam to nie przeszkadzało. Tartak był w tamtych czasach świetnym interesem, bo drewno stanowiło ważny budulec, a odpady drzewne wykorzystywano na opał – opowiada pan Stanisław. – Nie wiem, dlaczego go zlikwidowano.
Później w tym miejscu ulokowano szkołę specjalną. Mówiono o niej „piątka”, być może dlatego, że taki numer nosiła wśród sochaczewskich szkół. Pod koniec lat 70. przeniesiono ją na ul. Ziemowita 3, do budynku z bogatą historią. Wybudowało go w latach 30. XX w. Stowarzyszenie Rodzina Policyjna jako dom dziecka dla sierot po policjantach. Powstał ze składek związków policyjnych z całego kraju oraz z darowizn. Dużą działkę na ten cel przekazał Ignacy Włodzimierz Garbolewski. Wiele lat po wojnie, kiedy dom dla sierot policyjnych zakończył działalność, ulokowano tu młodzieżowy ośrodek wychowawczy, a w 1979 r. na trzydzieści lat przeniosła się do budynku szkoła specjalna. Warunki lokalowe miała trudne, bo stary budynek nie spełniał już wymagań. Jednym z utrudnień był brak windy, co sprawiało, że dzieci niepełnosprawne ruchowo wraz z wózkami trzeba było wnosić wąskimi schodami na wyższe kondygnacje. W 2010 r. szkoła zyskała nową siedzibę wybudowaną w Erminowie, w gminie Rybno i budynek przy Ziemowita opustoszał. Starostwo powiatowe sprzedało go prywatnemu nabywcy i po remoncie pełni on funkcję hotelu dla obcokrajowców pracujących w Sochaczewie.
- Po jakimś czasie, chyba w końcówce lat 80., na dzisiejszym pl. św. Dominika powstał przestronny pawilon handlowy, niemal cały oszklony. Swoim wyglądem robił wrażenie nowoczesności, bo w tym okresie w Sochaczewie nie było jeszcze tak dużych sklepów. Można tam było kupić sprzęt AGD, artykuły gospodarstwa domowego i inne. Niestety obiekt ten, podobnie jak pawilon PSS przy ul. Traugutta, nie miał szczęścia, spłonął niemal doszczętnie. Zawsze mnie to dziwiło, bo zbudowany był ze stali i szkła i tak łatwo uległ spaleniu – wspomina nasz rozmówca.
Kolejnym obiektem na tym miejscu była hurtownia Jutex, Wybudował ją przedsiębiorca i działacz klubu motorowego Szarak, Józef Kacprzak. To on nadał budynkowi obecny kształt, który miał nawiązywać do widocznych z placu ruin zamku. Co więcej, został on wkomponowany w budynek po byłym klasztorze.
Dzisiaj obiektem zarządza już inny właściciel, a na zrewitalizowanym w 2006 r. placu znajdują się przystanki autobusowe i postój dla samochodów. Natomiast sąsiadujący z placem park, posadzony na miejscu przedwojennej dzielnicy żydowskiej, a później stworzonego przez hitlerowców getta, dzisiaj stanowi zielone płuca dla tej ruchliwej części miasta.
Jolanta Sosnowska
Powojenne zniszczenia, prawdopodobnie lata 40. XX wieku
Budynek oddano do użytkowania w 1936 roku
Dawny sierociniec Rodziny Policyjnej, 1999 rok
Plac św. Dominika, widok ze wzgórza zamkowego, lata 90. XX wieku
Plac św. Dominika przed remontem
Treść tablicy znajdującej się na kamieniu umieszczonym na placu w 2006 roku