Pani Wanda skończyła 105 lat
Patrząc na jubilatkę, nikt by się nie domyślił, że ma 105 lat. Podczas uroczystości urodzinowej pani Wanda przyjmowała gości, piła szampana i … tańczyła. Do 98. roku życia mieszkała w Chodakowie, od siedmiu lat przebywa w pensjonacie dla seniorów w Ładach koło Iłowa.

Pani Wanda urodziła się 10 czerwca 1920 r. w Warszawie w kamienicy przy ul. Żelaznej. W 1939 r., na kilka miesięcy przed wybuchem wojny, wyszła za mąż za Władysława Mazippusa, zawodnika Towarzystwa Gimnastycznego „Sokół” oraz współwłaściciela zakładu wyrobu i naprawy suwaków.
Podczas okupacji urodziła dwójkę dzieci - córkę Danutę i syna Jerzego. W lipcu 1944 r., tuż przed wybuchem powstania warszawskiego, młodym małżonkom z dwójką małych dzieci udało się wyjechać ze stolicy. Po wyzwoleniu Warszawy nie mieli już dokąd wrócić. Kiedy Władysław przedostał się do zburzonej stolicy i wśród ruin dotarł do ich domu, zastał tam tylko zgliszcza. Jedyne co ocalało w ruinach domu to garnek, który jeszcze wiele lat służył rodzinie i stanowił swoistą pamiątkę. Podczas wojennej zawieruchy kilkakrotnie zmieniali miejsce pobytu. We wrześniu 1945 r., wynajętą furmanką, państwo Mazippusowie dotarli w okolice Rybna.
W tym czasie Fabryka Sztucznego Jedwabiu w Chodakowie poszukiwała robotników, dzięki czemu w styczniu 1946 r. pan Władysław rozpoczął tam pracę. Był jednym z wielu, bo tuż po wojnie fabryka zatrudniała 440 osób, a pod koniec 1946 - ponad dwa tysiące. Rodzina zamieszkała u państwa Zalewskich w Nowej Wsi. Tam też pani Wanda urodziła trzecie dziecko - córkę Halinę. Po pięciu latach pracy Władysław otrzymał mieszkanie zakładowe przy ul. Topolowej 7 w Chodakowie. Jego żona głównie zajmowała się domem i trójką dzieci, choć kilka lat przepracowała też w sklepie PSS „Społem” jako ekspedientka. Mąż pani Wandy, po ponad 30 latach pracy w fabryce, przeszedł na emeryturę. Jak wspomina rodzina, był cenionym i zasłużonym pracownikiem, brał udział w wielu projektach racjonalizatorskich, otrzymał Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski. Zmarł w 1994 r., mając 83 lata.
Pani Wandzie trudno uwierzyć, że przeżyła męża o ponad 30 lat. Ale nie tylko ona w rodzinie może się poszczycić długowiecznością. Jej brat Edward, żołnierz gen. Maczka, dożył 103 lat. Zaraz po wojnie, z powodów politycznych, osiedlił się w Anglii, a rodzina w Polsce przez wiele długich lat nie miała z nim żadnego kontaktu. Oficjalny przekaz władzy ludowej był taki, że Edward zginął w czasie wojny. Pierwszy list z Anglii dotarł do Sochaczewa okrężną drogą, przekazywany z rąk do rąk. Pan Edward, z okazji swoich setnych urodzin, obchodzonych w 2011 r., otrzymał list gratulacyjny od królowej Elżbiety.
Wracając do pani Wandy, trzeba dodać, że po 60 latach spędzonych w Chodakowie ciężko zachorowała i na rekonwalescencję trafiła do pensjonatu „Pod Wierzbami” w Ładach, pod fachową opieką doktor Kamili Grendy-Kosiec. Tutaj dosłownie stanęła na nogi. Jak wspomina jej córka Danuta, która także jest lekarzem, rodzina przywiozła ją na noszach, mając nadzieję na jej powrót do zdrowia, ale nie liczyła na to, że będzie jeszcze funkcjonować tak jak przed chorobą.
Po raz pierwszy odwiedziliśmy panią Wandę pięć lat temu, z okazji jej stulecia. Zadziwiła nas wtedy jasnością umysłu, poczuciem humoru, muzykalnością.
10 czerwca rodzina oraz szefowa pensjonatu ponownie zaprosiła gości do Ład, tym razem na jubileusz 105-lecia. Był bogato zastawiony stół z tortem i szampanem, zespół muzyczny grający dawne przeboje, a pani Wanda przyjęła mnóstwo kwiatów, upominków i serdeczności od rodziny, personelu i przedstawicieli samorządów. Na uroczystości w Ładach urząd miejski w Sochaczewie reprezentowała naczelnik Joanna Kamińska, z gminy Iłów z życzeniami przyjechały przedstawicielki wójta.
Od czasu pierwszej wizyty niewiele się zmieniło, oprócz tego, że jubilatka porusza się przy pomocy chodzika. Nie przeszkodziło jej to jednak zatańczyć, kiedy poprosił ją o to przystojny mężczyzna. Wraz z gośćmi spełniła także toast szampanem i spróbowała okolicznościowego tortu.
Ciężko było się rozstawać, pani Wanda była bardzo szczęśliwa, dziękowała doktor Grendzie-Kosiec i jej personelowi za opiekę, a gościom za przybycie. I zapraszała wszystkich na kolejny jubileusz.
Uczestnicy spotkania obiecali jubilatce, że w komplecie stawią się za pięć lat, aby świętować kolejne okrągłe urodziny.
Jolanta Śmielak-Sosnowska