Kto ukrył sztandar 68 pułku?
Odnaleziony pod Iłowem sztandar wzbudził ogromne zainteresowanie w kręgach eksploratorów, historyków i muzealników. Nie mniej ciekawa od samego obiektu jest historia jego ukrycia. Posesja, na której odnaleziono ukrytą przed laty, zasmołowaną bańkę po mleku, należała w tamtym czasie do rodziny Popielarków.

Na początku lat 20. na posterunek do Iłowa skierowano policjanta Jakuba Popielarka, pochodzącego z Radziwiłki pod Młodzieszynem, który mieszkał tam razem z żoną Zofią i narodzonym w 1916 r. synem Józefem. Rodzina dostała przydział na mieszkanie w drewnianym budynku, w którym mieściła się szkoła w Krzyżyku. Tam przychodzą na świat ich dzieci: Marian (1920), Henryk (1922), Emilia (1924), Stanisław (1926), Edward (1928) oraz Jerzy (1930). Tuż przed wojną Jakub Popielarek zostaje przeniesiony do Rybna i zamieszkuje tam z najstarszym synem. Wybuch wojny uniemożliwia mu kontakt z bliskimi, bowiem w wyniku nowego podziału zdobytych ziem, oddziela go od rodziny granica między III Rzeszą, do której wcielono ziemię iłowską, a Generalnym Gubernatorstwem. Przez trzy kolejne lata nadal pełni funkcję policjanta, tzw. „granatowego”, aż do śmierci w 1942 r.
W czasie okupacji, wychowani w duchu patriotycznym bracia Marian i Henryk, wstępują do konspiracji, działając w szeregach AK. Jako żołnierze podziemia, którzy cieszyli się zapewne dużym zaufaniem, otrzymali zadanie ukrycia sztandaru wojskowego 68 pułku piechoty. Przechowywanie przedmiotu było bardzo ryzykowne, odnalezienie go podczas rewizji oznaczać mogło duże kłopoty dla całej rodziny, z wywózką do obozu i utratą życia włącznie, toteż bracia podejmują nadzwyczajne środki, by nikt niepowołany, czy to przypadkowo, czy podczas przeszukania, chorągwi nie znalazł. Obawy okazały się zasadne, prawdopodobnie w którymś momencie doszło do dekonspiracji braci, przez co musieli się oni ukrywać, natomiast ich dom rodzinny był często odwiedzany przez Niemców, którzy terroryzowali matkę, usiłując zmusić do wskazania miejsca ich pobytu. Okupanci grozili jej śmiercią, strzelając na postrach nad głową. Dalsze losy braci Popielarków potoczyły się tragicznie - obydwaj zginęli w trakcie powstania warszawskiego podczas zmasowanych ataków kampinoskich oddziałów z kierunku Żoliborza na Dworzec Gdański, celem przebicia się do Starego Miasta. 21 sierpnia ginie Henryk, a dzień później Marian. Szczegóły te znane są z opracowania Renaty Jachowicz na podstawie wspomnień Bazylego Jóźwika:
...Rozkazem KG AK z dnia 7 sierpnia 1944r., oddziały leśne mają być użyte do walki w stolicy. 20 sierpnia oddziały z Puszczy Kampinoskiej, w liczbie około 800 osób, są na Żoliborzu. Wśród walczących znajduje się oddział z Ziemi Sochaczewskiej. W nocy z 20 na 21 sierpnia, oraz ponownie kolejnego dnia, w/w oddziały uderzą poprzez tory kolejowe obok Dworca Gdańskiego w kierunku Stawek i Starego Miasta. W obydwu natarciach liczba zabitych i rannych wyniosła około 500 osób. Z plutonu iłowskiego ciężkie działa pociągu pancernego rozniosły na strzępy kaprala-podchorążego „Kordiana” (Mariana Popielarka). Dzień wcześniej w pierwszym natarciu na tory kolejowe zginął jego brat - Henryk Popielarek.
Wg słów zmarłej w zeszłym roku (w wieku 102 lat) koleżanki szkolnej Henryka, Aliny Szymaniak z Lasotki, obaj bracia uciekli do powstania z domu przez okno, gdyż matka nie chciała, aby brali udział w tak niebezpiecznej misji. Jak się okazało, jej obawy się sprawdziły.
Dzięki zaangażowaniu SGOH i pomocy pani Barbary Simińskiej-Barańskiej, udało się odnaleźć bliskiego krewnego obu żołnierzy - Mirosława Popielarka – najstarszego syna Józefa i bratanka Mariana oraz Henryka. Ku naszemu zaskoczeniu okazało się, że znane mu są niektóre szczegóły ukrycia tajemniczej bańki po mleku. Stryj pana Mirosława, Edward, jeszcze w latach 80. przekazał mu na ten temat kilka ciekawych faktów. Wedle jego relacji, jako 12-letni chłopiec był świadkiem, jak jego starsi bracia zabezpieczali i smołowali tajemniczą bańkę po mleku. Zapamiętał, że było to w roku 1940. Co ciekawe, zapamiętał też, iż był z nimi trzeci mężczyzna, którego nie znał - stąd wiadomo, że nie był on członkiem rodziny. Nie udało się niestety ustalić jego tożsamości.
Przedsięwzięcie realizowano w głębokiej tajemnicy, toteż będący jeszcze dzieckiem Edward nie był przez braci dopuszczony do szczegółów - nie wiedział co jest ukryte wewnątrz tak pieczołowicie zabezpieczonego naczynia. Nie wiedział też, albo nie pamiętał, gdzie dokładnie została ona zakopana - przypuszczał, że gdzieś w ogrodzie (potwierdziło się później – była ukryta w okolicach dawnego sadu).
Obecnie odnaleziony szczęśliwie płat sztandaru 68 PP znajduje się w Pracowni Konserwacji Tkanin w Muzeum Wojska Polskiego w Warszawie. Tam doszło do jeszcze jednego ciekawego odkrycia. W trakcie renowacji zabytkowego już pojemnika, w którym ukryty był depozyt, ujawniła się tabliczka z napisem niegdysiejszego właściciela: „G. Köpke”. Oznacza to, że kanka na mleko została w jakiś sposób „zdobyta” przez braci Popielarków, a pierwotnie należała do jednego z kolonistów niemieckich (rodziny o tym nazwisku zamieszkiwały m.in. okolice Wisły, najbliżej w miejscowości Łady – na północ od Iłowa.)
Mamy nadzieję, że z biegiem czasu uda się nam uzyskać więcej szczegółów dotyczących ukrycia tego cennego depozytu i za jakiś czas będziemy mogli się podzielić dodatkowymi informacjami.
Daniel Wylot
Sochaczewska Grupa Odkrywców Historii