Kocham moją ulicę: Targowe wędrówki cz. 2
W tym odcinku cyklu „Kocham moją ulicę” zapraszamy na wędrówkę śladami miejskiego targowiska. A to, co rusz, zmieniało swoją lokalizację, aby w końcu zawędrować na ulicę Pokoju.
Pod koniec lat 60. XX wieku targ oraz wszystkie „budy” i stragany z ulicy Pokoju zostały przeniesione na Trojanów, na obecną ulicę Targową. Ulica nazwę wzięła stąd, że w miejscu, gdzie stoją bloki: 16, 14, 12, 10, 8 i 8a, znajdowała się targowica. Od strony alei 600-lecia usytuowane były tzw. „budy targowe”, zbite z desek szopy, w których sprzedawano dokładnie wszystko, co ówcześnie było na rynku dostępne. We wtorki i piątki ulica Targowa tętniła życiem - panował nieopisany ruch. Handlowano końmi, krowami, czy świniami. Swoje miejsce mieli również gołębiarze, sprzedawcy drobiu i królików. Na końskim targu działało kilka punktów skupu, m.in.: królików, kaczek, gęsi, o świńskim czy krowim, nie wspominając.
Prawdziwy okres prosperity trojanowska targowica przeżyła pod koniec lat 70. W tamtym okresie było to największe centrum handlowe w Sochaczewie i ówczesnym województwie skierniewickim. Kres jego świetności nastąpił na początku lat osiemdziesiątych, tuż po wprowadzeniu stanu wojennego. Wtedy to władze wojewódzkie w Skierniewicach zdecydowały, że na terenie targowiska zostanie wybudowane osiedle mieszkaniowe.
Targowisko powróciło na ulicę Pokoju. Władze Sochaczewa zadbały jednak, aby handel został „ucywilizowany”. Każdy z GS-ów, który miał drewniane „budy” w Trojanowie, otrzymał do dyspozycji kilka murowanych pawilonów. Handlujący prywaciarze nie dostali nic. Zakazano im także stawiania na targu jakichkolwiek „bud”. Mogli jedynie handlować pod chmurką. Natomiast koński targ został przeniesiony na miejską działkę przy skrzyżowaniu ulic Granicznej i Młynarskiej. Jednak po kilkunastu latach został zlikwidowany i obecnie znajduje się w Kozłowie Biskupim.
Więcej szczęścia miał targ przy ulicy Pokoju. Pod koniec lat osiemdziesiątych wchłonął istniejącą obok rzeźnię, teren należący do Ligi Obrony Kraju oraz magazyny Ruch-u i tym samym dotarł do al. 600-lecia. Tak powstała przemysłowa część obecnego targowiska.
W latach 80., z braku wielu towarów na rynku krajowym, zaczął rozkwitać handel z „prywatnego importu”. Był tak ożywiony, że dla jego potrzeb, na krótki okres, udostępniono kupcom plac na stadionie Orkan oraz ogródek jordanowski. Na stadionie kupcy rozkładali towar na asfaltowym boisku (dziś stoi tam namiot lodowiska), a nabyć można było naprawdę wszystko - kasety magnetofonowe, pirackie filmy na VHS, odzież, elektronikę przemyconą z Berlina Zachodniego i wiele więcej.
Z czasem do handlujących Polaków (już w latach dziewięćdziesiątych) dołączyli przyjezdni z krajów byłego ZSRR. Wśród nich pojawili się Ormianie, którzy ostatni raz handlowali w Sochaczewie przed wybuchem I wojny światowej i stanowili wówczas, jak za czasów Rzeczpospolitej Szlacheckiej, elitę kupców obwoźnych.
Ostatnio wiele się mówi, że targ nie przetrwa konkurencji z marketami. Patrząc jednak na to, co dzieje się na targowisku we wtorki, piątki i soboty, wydaje się to mało prawdopodobne.