35 lat samorządu sochaczewskiego. cz. I
27 maja 1990 r. odbyły się pierwsze lokalne wybory w wolnej Polsce. Dały one początek działalności samorządów w miastach i gminach, umożliwiły mieszkańcom współdecydowanie o sprawach dla nich istotnych. 35 lat temu nikt nie był w stanie przewidzieć, jak samorządy poradzą sobie w nowej rzeczywistości, a poradziły sobie znakomicie. W naszym nowym cyklu przyliżmy przypomnimy, od czego zaczynaliśmy i do czego wspólnie doszliśmy na przestrzeni tych lat.
Część 1
Sytuacja jest niewesoła
35 lat temu przekazanie odpowiedzialności za miasto odbyło się płynnie, a przykładem współpracy starych i nowych władz było wystąpienie ostatniego naczelnika miasta, pełniącego obowiązki burmistrza od 27 maja do 18 czerwca 1990 roku, Jacka Andrzejewskiego. 6 czerwca 1990 roku, w czasie I sesji rady miejskiej, po. burmistrza przedstawił raport o stanie Sochaczewa.
Jego wystąpienie musiało na nowych radnych zrobić silne wrażenie, gdy okazało się, że na 25 maja dochody miasta wyniosły 7,98 mld zł, natomiast wydatki 10,9 mld zł. W tym miejscu warto przypomnieć, że równo 30 lat temu przeprowadzono denominację złotego. Nowy złoty (PLN) zastąpił starego, przy czym jedna nowa złotówka równał się 10 000 starych.
- Różnica między wpływami a wydatkami wynosi około 3 miliardów. Kwotę taką można było wydatkować po zaciągnięciu kredytu w naszym banku, a bankiem dla urzędu miejskiego jest Bank Spółdzielczy. Zaciągnęliśmy kredyt na kwotę 1,5 miliarda złotych, przy czym w maju udało nam się 500 milionów tego kredytu spłacić. Ale sytuacja jest niewesoła. Po wynagrodzeniach dla oświaty kasa urzędu miejskiego świeci pustkami. (…) Nie ma pieniędzy i mamy odmowę kredytu, od czego będziemy się odwoływali. Chcieliśmy wziąć na bieżącą działalność dalszy miliard złotych – mówił.
Burmistrz poinformował, że na skutek drastycznego zmniejszenia przez wojewodę dotacji dla PGKiM (ówczesnego Przedsiębiorstwa Gospodarki Komunalnej i Mieszkaniowej) o 2,35 mld zł przedsiębiorstwo to znalazło się na skraju bankructwa.
- Z jednej strony ministerstwo budownictwa, władne do podejmowania tego typu decyzji, wstrzymało możliwość wykonywania ruchów reorganizacyjnych do czasu wyborów nowych samorządów, z drugiej strony przedsiębiorstwo nie mogło otrzymać dotacji, która utrzymywałaby je przy życiu. W związku z powyższym Miejska Rada Narodowa w maju zaliczkowała 250 mln zł dla tego przedsiębiorstwa – informował.
I właśnie gospodarka komunalna okazała się największym wyzwaniem dla nowego samorządu. PGKiM, stawiany przez lata jako wzór do naśladowania, zakład kompleksowo zajmujący się czystością, dostarczaniem wody, transportem publicznym, utrzymujący cmentarz i własne szklarnie, po upadku PRL stał się ogromnym obciążeniem. Na oczyszczanie miasta w całym 1990 roku odłożono 87,4 mln zł, a do końca maja wydano 70,2 mln zł, czyli 80 proc. budżetu. W połowie maja wstrzymano jakiekolwiek prace związane z utrzymaniem porządku w mieście. W dziale zieleni miejskiej z 95,5 mln zł planu wydatkowano 61,9 mln. Jeszcze gorzej było z utrzymaniem dróg, gdzie przy planowanych 100 mln na cały rok, już w maju rachunki przekroczyły 143 mln. Rosnące z miesiąca na miesiąc ceny prądu sprawiły, że na oświetlenie uliczne wydano 240 mln zł, podczas gdy w budżecie było tylko 150. Jacek Andrzejewski podał także przykład, dlaczego PGKiM tak bardzo się zadłuża. Centralnie ustalana cena ciepłej wody powodowała, że PGKiM płaciło Przedsiębiorstwu Energetyki Cieplnej 80 mln zł miesięcznie za podgrzanie wody podawanej do mieszkań, a od lokatorów za tę samą wodę otrzymywało 8 mln zł.
Jak galopowała wówczas inflacja? Pełniący obowiązki burmistrza przytoczył przykład bloku wojskowego, który miasto miało wyremontować. Gdy w grudniu 1989 roku wykonano kosztorys, prace miały kosztować 250 mln, a w maju 1990 roku ich wartość oszacowano już na 2 miliardy.
W drugiej części swojego wystąpienia Jacek Andrzejewski wybiegł w przyszłość. Na podstawie obowiązującej od dziesięciu dni ustawy o samorządzie terytorialnym i pracownikach samorządowych wskazał, które składniki majątku państwowego zapewne staną się własnością miasta.
- Całe mienie PGKiM, czyli baza przy ul. 600-lecia, oczyszczalnia ścieków, ujęcia wody przy ul. Płockiej i Mickiewicza, wszystkie osiedla komunalne, całość wodociągów i kanalizacji sanitarnej oraz cały tabor. Wszystkie parki i tereny zielone, których dotychczasowym właścicielem był skarb państwa, czyli park podzamcze, park XXX-lecia PRL (od red.: obecnie I. W. Garbolewskiego), park Chopina, plac Armii Ludowej, ogród jordanowski. Ponadto cmentarz komunalny przy ulicy Trojanowskiej i wojenny przy ulicy 600-lecia, wszystkie place i drogi miejskie, (…) zieleń, skarpy, mosty, poza drogami krajowymi, takim jak 15 Sierpnia, Licealna, Żyrardowska, Traugutta, Warszawska, Płocka, Łowicka, 600-lecia, Chopina, Chodakowska i Wyszogrodzka. Całość kanalizacji deszczowej, sieci oświetlenia miejskiego i osiedlowego, (…) wszystkie biblioteki, przedszkola i żłobki, Dom Dziennego Pobytu przy ulicy Zamkowej, najprawdopodobniej także muzeum ziemi sochaczewskiej i dom kultury przy ulicy Żeromskiego – wyliczał.
Składnikami majątku miasta miały stać się także Drukarnia Miejska przy ulicy Staszica, Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej, mienie klubów sportowych, Pałac Ślubów (budynek przy ul. 1 Maja, obecna siedziba zakładu pogrzebowego). Burmistrz zakładał, że miasto otrzyma od Wojewódzkiego Przedsiębiorstwa Energetyki Cieplnej wszystkie kotłownie, węzły i sieci cieplne, niewykorzystane zgodnie ze społeczno-gospodarczym przeznaczeniem grunty przedsiębiorstw państwowych, 14 hektarów gruntów od Państwowego Funduszu Ziemi, tereny ogródków działkowych oraz obiekty WPHW i WPHS (od red.: Wojewódzkie Przedsiębiorstwo Handlu Wewnętrznego i Wojewódzkie Przedsiębiorstwo Hurtu Spożywczego).
Na zdjęciach dymiące kominy - charakterystyczny element krajobrazu Sochaczewa z początku lat 90. oraz chodnik przy ul. Warszawskiej w 1991 roku.
=====
Jacek Andrzejewski, ur. w 1953 r. w Żychlinie, inżynier chemik, ostatni naczelnik miasta, od czerwca 1989 do listopada 1991 poseł sejmu kontraktowego wybrany z puli PZPR. Ukończył Politechnikę Łódzką, a także studia podyplomowe w Akademii Nauk Społecznych. Pracował m.in. w Zakładach Tworzyw Sztucznych „Boryszew-Erg” w Sochaczewie, w 1989 został dyrektorem Zakładu Usług Technicznych w Skierniewicach. Od 1977 do rozwiązania był członkiem PZPR, zasiadał w komitecie wojewódzkim w Skierniewicach. Po 1991 roku odszedł z polityki i zajął się prowadzeniem działalności gospodarczej.