Dziękuję mieszkańcom za zaufanie
6 maja ub. roku odpowiedzialność za sprawy miasta przejęła nowo wybrana rada IX kadencji, ślubowanie złożył także nowy burmistrz. Zwycięzcę wyborów samorządowych 2024, debiutanta w walce o fotel burmistrza, w drugiej turze głosowania poparło niemal 6,5 tys. sochaczewian. O pierwszym roku kadencji, z burmistrzem Danielem Janiakiem, rozmawia Maciej Frankowski.
Szybko zleciał ten pierwszy rok?
Z jednej strony – bardzo szybko. Codzienna praca, rozmowy z mieszkańcami, dziesiątki spotkań, setki decyzji – czas pędzi nieubłaganie. Z drugiej strony – to był bardzo intensywny czas, w którym wydarzyło się naprawdę dużo. Rok pełen wyzwań, zwrotów akcji, trudnych decyzji, ale też wielu małych i dużych sukcesów. To również rok, w którym Sochaczew zmienił absolutnie kulturę finansową. Staliśmy się miastem, które nie sięga po obligacje, a wręcz przeciwnie – planuje spłacić 2,25 mln zł długu. Rok budowania nowego stylu zarządzania: otwartego, aktywnego, odpowiedzialnego. Miasto otwarte na dyplomację – zarówno krajową, jak i międzynarodową. Miasto, które mówi głośno: Centralny Port Komunikacyjny to nie zagrożenie, lecz ogromna szansa rozwojowa. Ale przede wszystkim to był rok fantastycznych ludzi. Mieszkańcy, ich życzliwość, energia, pomysły ale również konstruktywna krytyka – to daje siłę, żeby dalej pracować.
Największy kłopot, jaki zastał pan po objęciu urzędu?
Bez dwóch zdań – stan finansów miasta i jego jednostek. Z jednej strony „magazyn z węglem”, który wymagał natychmiastowej reakcji – ale udało się go skutecznie rozwiązać. Zainteresowaliśmy sprzedażą zarówno firmy, jak i odbiorców indywidualnych. Dzięki temu odzyskaliśmy ponad 250 tys. zł. Węgiel to problem, którego poprzednicy nie mogli rozwiązać przez wiele miesięcy, a zalegające hałdy były dowodem niegospodarności. Z drugiej, znacznie poważniejsze, czasami milionowe braki w budżetach MOSiR-u, ZGK, SCK. Rok 2024 to był czas zaciskania pasa, ale też racjonalizacji kosztów. Do dziś mierzymy się z niedoszacowanymi inwestycjami – jak np. Sportowy Sochaczew. Okazało się, że balon na boisku treningowym w Chodakowie, planowany jako całoroczny, nie ma odpowiedniego systemu klimatyzacji i wentylacji, więc latem będzie bezużyteczny. To wymusiło zmianę koncepcji i zwiększenie budżetu projektu o ok. 2 mln zł. Takich „niespodzianek” było więcej, choćby obietnice drogowe, które nigdy nie zostały wpisane do budżetu. Ale nie narzekamy. Działamy i prostujemy, co się da.
Czym najbardziej zaskoczyli pana mieszkańcy?
Zaskoczyli mnie pozytywnie. Niezwykle silnym zaangażowaniem, gotowością do działania, wspieraniem różnych inicjatyw. Mamy w Sochaczewie ogromny potencjał społeczny. Mieszkańcy chcą mieć wpływ na miasto, zgłaszają pomysły, biorą udział w wydarzeniach, są aktywni w mediach społecznościowych. To cenne. Często otrzymuję sygnały, które pomagają mi podejmować lepsze decyzje. Jestem im za to ogromnie wdzięczny.
Jak ocenia pan pierwsze decyzje o otwarciu Urzędu Miasta, przeniesieniu krwiobusa na plac Kościuszki, zmianie formuły Dni Sochaczewa i Lata w Mieście?
Zacznijmy od otwarcia urzędu. Udało nam się to wykonać w trzy tygodnie od momentu, gdy objąłem urząd burmistrza. To była jedna z moich najważniejszych obietnic wyborczych i cieszę się, że udało się ją spełnić. Mieszkańcy długo czekali na ten moment, wyraźnie było to widać jeszcze w kampanii. Chcieli, by urząd był znów otwarty, by mogli się po nim swobodnie poruszać. W dniu otwarcia wielu przyszło tylko po to, żeby to zobaczyć. Nie mieli żadnej sprawy do załatwienia, ale chcieli poczuć, że urząd znowu jest dla nich. Efekt? Po kilku miesiącach zdobyliśmy certyfikaty jakości obsługi mieszkańców, potwierdzone przez tajemniczych klientów. To też pokazuje, że decyzja była słuszna.
Jeśli chodzi o krwiobus, to jego powrót na plac Kościuszki był decyzją, którą traktowałem jako punkt honoru. Sochaczewscy krwiodawcy, z prezesem Marcinem Tarnowskim na czele, od dawna postulowali, by wrócił na swoje miejsce. Ktoś kiedyś bez większego uzasadnienia go przestawił, mimo że wszystkie materiały informacyjne kierowały dawców właśnie na plac Kościuszki. Teraz, kiedy wrócił, widzimy realne efekty – wzrost liczby oddawanej krwi, rekordowe wyniki. To dowód, że słuchanie mieszkańców się opłaca.
Dni Sochaczewa? Dla mnie to coś więcej niż tylko wydarzenie – to tradycja, część tożsamości naszego miasta. Próbowano zmienić ich nazwę na Święto Mieszkańców, ale prawda jest taka, że mieszkańcy i tak zawsze będą mówić o Dniach Sochaczewa. Cieszę się, że wróciła zamknięta ulica Traugutta, bo to był symbol tego święta. To przywrócenie emocji, wspomnień i klimatu, który wszyscy pamiętamy. Choć w tym roku nie udało się jeszcze przeprowadzić głosowania na artystów, to zastosowaliśmy hybrydowe podejście – uwzględniając propozycje mieszkańców i realia budżetowe.
Lato w Mieście? Postanowiliśmy oddać je mieszkańcom. Wydarzeń było mnóstwo – kulturalnych, sportowych, organizowanych również przez organizacje pozarządowe. A pięknym podsumowaniem wakacji był WSC Festiwal – festiwal młodych, który zamykał lato, ale też otwierał przestrzeń na kolejne wydarzenia. No i na koniec – Święto Bzury, które zawsze zapewnia mocne zamknięcie sezonu.
Od pierwszej sesji nowej kadencji niemal na każdym posiedzeniu proponował pan radnym zwiększenie wydatków na oświatę – czasem o kilka milionów. Subwencja pokrywa w 100 proc. podwyżki, czy miasto musiało dołożyć z własnych środków?
Oświata to chyba największe wyzwanie dla każdego samorządu. Subwencja nigdy nie wystarcza w całości, zawsze samorząd musi dołożyć. I to coraz więcej. Już na etapie planowania budżetu na 2025 rok przewidzieliśmy podwyżki, ale oświata to żywy organizm a każda zmiana oznacza dodatkowe koszty. Niestety to działa tylko w jedną stronę i zawsze trzeba szukać więcej środków. Dlatego moim obowiązkiem, jako gospodarza, jest zabezpieczyć pieniądze na wynagrodzenia, podwyżki, funkcjonowanie placówek, ale także nowe inicjatywy i projekty. Wierzymy, że inwestycje w edukacje to inwestycje w przyszłość.
Czy udało się opanować sytuację w oświacie?
Trudno powiedzieć, że można ją w 100 procentach „opanować”. Trzeba być zawsze czujnym i szukać rozwiązań. Na szczęście mam świetnego zastępcę, Kamilę Gołaszewską-Kotlarz, która trzyma rękę na pulsie i działa bardzo skutecznie. To dla mnie duże wsparcie, a mieszkańcy mogą być spokojni, że oświata w Sochaczewie jest w dobrych rękach.
Od tego roku bardzo zmieniły się zasady finansowania samorządów. Zostając przy temacie oświaty, w budżecie nie widzimy już np. subwencji na jej utrzymanie. Co to oznacza?
Nowy rząd rzeczywiście ma inne spojrzenie na finansowanie samorządów, ale na ten moment trudno jednoznacznie ocenić skutki reformy. Bardziej precyzyjnie będę mógł się wypowiedzieć pod koniec roku, gdy będziemy mieli pełen obraz skutków zmian. Wtedy będzie można powiedzieć, czy nowa ustawa faktycznie poprawiła sytuację samorządów, czy może trzeba będzie ją dalej modyfikować.
Rok 2024 zakończyliśmy z wolnymi środkami. W jakiej wysokości i na co chce je pan przeznaczyć?
Tutaj warto poczekać spokojnie. Często zdarzają się ważne wyzwania, problemy, na które trzeba reagować. Jak będą potrzeby, wtedy będziemy przeznaczali stosowne kwoty, ale najlepiej nie rozdzielać jeszcze tych środków, a bacznie obserwować to, co się może wydarzyć, i w rozwiązaniu jakich problemów te środki mogą nam ewentualnie pomóc. Na pewno już teraz mogę powiedzieć, że część z tej kwoty będzie przeznaczona na oświatę, bo już teraz prognozujemy, że będzie trzeba tam przeznaczyć większe środki niż zaplanowano.
Czy miasto planuje emisję obligacji w 2025 roku?
Tak jak mówiłem wcześniej, absolutnie miasto nie planuje emisji obligacji. Chcemy skupić się na zmniejszaniu długu. Rozpoczynamy od 2 milionów 250 tysięcy. Mam nadzieję, że przynajmniej taką kwotę uda się utrzymać rok w rok. Ale też nie wiemy, jakie mogą pojawić się nowe zadania i czym może być samorząd zaskoczony. Natomiast na dziś nasze założenia są takie, że nie wznawiamy emisji obligacji, a jedynie posiłkujemy się pożyczką z Krajowego Planu Odbudowy – środków KPO. Pożyczką, która nie jest oprocentowana, a kwota, którą oddamy, będzie o 5 proc. mniejsza niż pożyczona.
Budżet na 2025 rok poparła cała rada, jednogłośnie, także klub opozycyjny. To kredyt zaufania, czy coś więcej?
Jeżeli chodzi o głosowanie nad projektem uchwały budżetowej na ten rok, które odbyło się w grudniu 2024, pragnę podziękować wszystkim radnym, bez względu przynależność klubową. Bardzo dziękuję radnym Łączy nas Sochaczew, Prawa i Sprawiedliwości, Koalicji Obywatelskiej, że zdecydowali się poprzeć projekt uchwały budżetowej, że znaleźli w nim dobre rozwiązania – takie, które udowadniają, że samorząd idzie w dobrym kierunku. Każda koalicja, każdy burmistrz, musi mieć opozycję patrzącą rządzącym na ręce. Ja zawsze powtarzam, że liczy się dialog, liczy się współpraca – ale i konstruktywna krytyka. Jeżeli jest faktycznie konstruktywna, jest potrzebna. Pragnę również podziękować radnym koalicyjnym – Łączy nas Sochaczew i PiS – że zawsze są z burmistrzem, widzą nasze działania, wspierają je, zawsze mogę na nich liczyć.
Całej, 21-osobowej radzie pragnę podziękować, że każdy ma swoje zdanie, nie boi się go wyrażać. Natomiast głośno o tym mówię i powtarzam: w samorządzie nie powinno być polityki, nie powinno być podziałów. Wszyscy powinniśmy się skupić na tym, by w każdej decyzji najważniejszy był Sochaczew. Drogi i problemy mieszkańców nie mają barw politycznych. Na każdej sochaczewskiej ulicy mieszkają zwolennicy różnych partii. Każdego powinniśmy traktować tak samo.
Obecnie co druga złotówka w budżecie pochodzi od mieszkańców, od sochaczewian płacących PIT. Czy dlatego 17 maja w kalendarzu pojawił się Dzień Nowego Mieszkańca?
Dzień Nowego Mieszkańca to nie przypadek, to wyraz troski o przyszłość Sochaczewa i ukłon w stronę tych, od których wszystko się zaczyna. Nieprzypadkowo dziś co druga złotówka w budżecie miasta pochodzi od mieszkańców, bo to właśnie oni są sercem Sochaczewa. Dlatego chcemy wyraźnie powiedzieć: każdy nowy mieszkaniec ma dla nas znaczenie, już od pierwszego dnia życia. Dzień Nowego Mieszkańca to nie tylko symboliczna data – to święto rodzin, niemowląt i tej radości, którą wnosi każde nowonarodzone dziecko do naszego miasta. Wydarzenie skupia się na profilaktyce, edukacji i wspólnocie. Będą panele z zakresu rozwoju wczesnodziecięcego, kursy pierwszej pomocy dla rodziców, zajęcia z bezpiecznego noszenia, karmienia, dbania o zdrowie maluszka. Do tego wystawcy, którzy zaprezentują produkty i usługi dla najmłodszych oraz ich rodzin. Każde dziecko, które przyjdzie na świat w Sochaczewie, zostanie powitane, a wraz z partnerami przygotowaliśmy dla niego wyjątkową miejską wyprawkę. Chcemy, żeby rodzice czuli, że są ważni, a ich dzieci witane z radością. Dzień Nowego Mieszkańca to jasny sygnał: Sochaczew to dobre miejsce do życia, do zakładania rodziny i do wspólnego budowania przyszłości.
Co uznałby pan za większy sukces – powołanie bardzo aktywnej Młodzieżowej Rady Miasta czy uruchomienie jadłodzielni?
Bardzo dobre pytanie. Jadłodzielnia to dla mnie osobista sprawa – projekt, który planowałem zrealizować już pięć lat temu, ale z różnych powodów wtedy się nie udało. Obietnica jednak padła i trzymałem ją głęboko w sercu. Cieszę się, że mogłem ją spełnić i że ten projekt działa. Food sharing to coś więcej niż tylko działanie społeczne, to nasz wspólny test z odpowiedzialności i solidarności.
Ale jeśli miałbym wybrać, serce skłania mnie ku Młodzieżowej Radzie Miasta. To moje oczko w głowie. Widzę ich zaangażowanie, energię, pomysły, i to, jak bardzo im się chce. Działają, reprezentują Sochaczew z dumą, i wiedzą, że mogą liczyć na moje wsparcie. Nasza relacja opiera się na wolności i partnerstwie – to oni mają inicjatywę, ja mogę tylko dawać im narzędzia. A co cieszy mnie jeszcze bardziej – to właśnie Młodzieżowa Rada jest jednym z opiekunów Jadłodzielni. Te dwa projekty się pięknie łączą. A ja mam poczucie, że w tej młodzieży jest wielka nadzieja i przyszłość miasta. A jeżeli mowa o opiekunach, to nasi młodzi radni nie mogli lepiej trafić, ponieważ zawsze jest z nimi radny miejski Piotr Pętlak, za co mu serdecznie dziękuję.
Zostając chwilę przy młodzieży, jak idą przygotowania do WSC Festiwalu?
Najważniejsze jest to, że samorząd nie jest już sam. Mamy partnerów, mamy firmy, które nie tylko wchodzą w projekty, ale też realnie wspierają ich organizację finansowo. Właśnie zakończyliśmy postępowanie ofertowe i mogę powiedzieć z radością – kilkaset tysięcy złotych zewnętrznych środków zasili budżet wydarzeń takich jak Dni Sochaczewa i WSC Festiwal. To ogromna wartość dla miasta i dowód na zaufanie do naszych działań. Jeśli chodzi o przygotowania – jesteśmy gotowi. Lista artystów zamknięta, program atrakcji również. Teraz skupiamy się na promocji oraz silnej ekspozycji marek naszych partnerów, bo to dzięki nim te wydarzenia mają tak wyjątkowy rozmach i skalę. Już dziś wiem, że w dniach 13–15 czerwca oraz 21–24 sierpnia Sochaczew stanie się miejscem spotkań setek osób z całej Polski.
WSC Festiwal będzie imprezą trzydniową z polem namiotowym i Ogólnopolskim Zlotem Młodzieżowych Rad Miasta?
Tak – robimy wszystko, by być gotowym na przyjęcie jak największej liczby gości, szczególnie młodzieżowych radnych z całego kraju. Młodzieżowa Rada Miasta Sochaczew jest naszym pełnoprawnym partnerem i gospodarzem tego wydarzenia. Zależy nam, by czuli się odpowiedzialni, ale też dumni z tej roli. Bulwary chcemy zamienić w pole namiotowe, które przyjmie wszystkich odwiedzających uczestników Zlotu i Festiwalu. To ogromne wyzwanie organizacyjne, ale też szansa dla naszych młodych liderów. Patrząc na ich zaangażowanie, wiem, że sprostają zadaniu. Cieszy mnie, że festiwal dla młodych tworzony jest przez młodych – to nowa jakość w kulturze i ogromna promocja Sochaczewa.
Co nowego pojawi się w programie Dni Sochaczewa 2025?
Pomysł na Dni Sochaczewa jest bardzo prosty – przywrócić im dawny blask. Już samo zamknięcie ulicy Traugutta pokazało, że wracamy do tradycji, którą mieszkańcy tak bardzo cenili. Dni Sochaczewa mają być świętem naszych mieszkańców, w którym poczują się wysłuchani i zauważeni. W tym roku odpowiadamy także na konkretne prośby – wśród nowości znajdzie się długo wyczekiwany powrót kabaretów. To jeden z elementów, który przed laty tworzył niepowtarzalny klimat tego święta.
Jak postępują prace na stadionach i wodnym placu zabaw? Zmienił pan koncepcję zadaszenia balonowego na boisku w Chodakowie – czy nie jest za późno?
Wszystkie inwestycje są realizowane pod pełnym nadzorem miasta. Jesteśmy w stałym kontakcie z głównym wykonawcą – firmą Kartel – i natychmiast reagujemy na pojawiające się wyzwania. To samo dotyczy wodnego placu zabaw przy MOSiR. Prace idą w zawrotnym tempie i wierzę, że jeszcze latem mieszkańcy będą mogli z niego korzystać. Jeśli chodzi o modernizację dwóch stadionów, czyli projekt „Sportowy Sochaczew” o wartości ponad 35 mln zł, zmiana zasad korzystania z zadaszenia balonowego była konieczna i odpowiedzialna. Balon całoroczny, bez klimatyzacji, to fikcja – przy obecnych temperaturach nie dałoby się z niego korzystać wiosną czy latem. Tego niestety wcześniej nie uwzględniono. Dlatego wprowadziliśmy zmiany: przygotowujemy boisko tak, by działało zarówno z balonem, jak i bez niego. Trzeba zapewnić nawodnienie, oświetlenie, stworzyć miejsce do składowania balonu – to kosztowne, ale rozsądne i przyszłościowe. Chcemy, by ten obiekt działał cały rok, a nie tylko wyglądał efektownie w zimie i generował wysokie rachunki za energię. Zmiany wdrażamy etapowo, a część chcemy zrealizować już w tym roku. Działamy z myślą o funkcjonalności, a nie pozorach. Pragnę przypomnieć, że obydwa projekty nie mogłyby być zrealizowane bez wsparcia posła ziemi sochaczewskiej Macieja Małeckiego i rządowych środków z Polskiego Ładu.
Część I rozmowy ukazała się w Ziemi Sochaczewskiej nr 10 z 13.05.2025 r. Ciąg dalszy w wydaniu „ZS” z 27.05.2025