Rano na śmietniku, po południu w zbiorach muzeum
Faceebok to potęga, a przekonujemy się o tym każdego dnia. Ponad 16 tysięcy osób obserwujących profil miasta Sochaczew to ogromna społeczność, z którą można robić rzeczy wyjątkowe. Oto przykład z dzisiejszego poranka.
Napisała do nas pani Klaudia, że na osiedlu wojskowym przy ulicy Dywizjonu 303, w śmieciach leży dziwna tablica. Z umieszczonych na niej napisów wynika, że czci pamięć Bronisława Łuszczewskiego, właściciela Jeżówki oraz Zofii Łuszczewskiej z rodu Skarbków, zmarłych w tym samym, 1897 roku. Do informacji dołączyła zdjęcie.
O sprawie powiadomiliśmy Muzeum Ziemi Sochaczewskiej i Pola Bitwy nad Bzurą, bo na pierwszy rzut oka tablica wydawała się cenną pamiątką, a kto wie, może bezcenną, ale to mogą wykazać dopiero dalsze badania. Na miejsce udali się kierownik Działu Nauki Radosław Jarosiński oraz pracownik muzeum Paweł Rączka. Tablica stała oparta o znak drogowy. Eksponat zabezpieczono i przewieziono do muzeum, gdzie od rana trwały gorączkowe ustalenia, skąd może pochodzić, czy jest to element grobowca rodzinnego, a może zdjęto ją z kapliczki lub ukradziono ze ściany kościoła?
- Jest za wcześnie, by cokolwiek przesądzać, ale bez wątpienia zagadkowy przypadek sprowadził ją w okolice ulicy Łuszczewskich, bo przecież właśnie członków tej familii dotyczy – Bronisława i Zofii, właścicieli dawnego folwarku Jeżówka. Wychodzi na to, że mamy do czynienia z tablicą epitafijną, której forma tylko w niewielkim stopniu naprowadzić może nas na miejsce jej pierwotnej lokalizacji. Nie jest na pewno kaplicą nagrobną, gdyż na dole pojawia się informacja, że wymienione na niej osoby spoczywają na cmentarzu powązkowskim. Wydaje się zatem zbędna, gdyby faktycznie przymocowano ją do pomnika rodzinnego grobowca. Podobne tablice umieszczano w miejscach kultu religijnego, by uczcić ich fundatorów lub darczyńców. Rodzina Łuszczewskich związana jest z kościołem w Białyninie, na tamtejszym cmentarzu spoczywają niektórzy z jej członków. Z rozmowy z proboszczem nie wynika jednak, żeby mogła pochodzić stamtąd. Najprawdopodobniej została zdjęta podczas jakiegoś remontu i być może zabrana przypadkiem, albo na pamiątkę. Ostatecznie nikomu się nie przydała i wylądowała na śmietniku. Na ten moment stanowi ciekawą zagadkę, ale oczywiście będziemy dalej badali jej losy – zapewnia Radosław Jarosiński.
Jeśli któryś z naszych czytelników potrafi pomóc w odszyfrowaniu losów tablicy, prosimy o kontakt z naszym muzeum.