Kocham moją ulicę - Łuny nad miastem
W tym odcinku „Kocham moją ulicę” zajmiemy się pożarami, do których dochodziło na terenie Sochaczewa. Niektóre wybuchały w dość tajemniczych okolicznościach i do dzisiejszego dnia są powodem licznych plotek.
Supersam przy ulicy Traugutta, koniec lat 70. ubiegłego wieku. Obecnie w tym miejscu stoi hotel Chopin. Zdjęcie z archiwum Waldemara Bronicza
W swojej historii Sochaczew przeżył niezliczoną liczbę pożarów. Część z nich doprowadziła do całkowitego zniszczenia miasta. Po kolejnym z nich, który miał miejsce w 1876 r. i zniszczył blisko połowę zabudowań, zdecydowano o powołaniu w Sochaczewie Ochotniczej Straży Pożarnej. A to nastąpiło 9 lipca 1880 r. Od tamtej pory większość pożarów udawało się zdusić w zarodku. Tak jest do dnia dzisiejszego, choć z pewnymi wyjątkami. A te obrosły tyloma legendami i plotkami, że warto do nich wrócić.
Na przykład w połowie lat sześćdziesiątych XX wieku wybuchł pożar w sochaczewskim sądzie. Tym, którzy nie pamiętają, przypomnijmy, że mieścił się on wówczas w miejskich kramnicach, na paterze od strony ulicy Wąskiej. Pożar był tak intensywny, że sochaczewscy strażacy nie mogli sobie z nim poradzić i na pomoc wezwali strażaków zakonników z Niepokalanowa. Ci, wyposażeni w amerykańskie wozy bojowe, z których strumienie wody wyrywały okna, raz dwa zdławili ogień. Dodajmy, że jako przyczynę pożaru podano zwarcie instalacji elektrycznej, choć nikt za bardzo w nią nie wierzył. Jednak ów tajemniczy pożar przyniósł nieoczekiwany efekt, a była nim decyzja o budowie nowej siedziby sądu przy ulicy 1 Maja.
Co ciekawe, zwarcie instalacji elektrycznej miało być przyczyną kolejnych pożarów, które w latach 60. ubiegłego wieku dziwnym trafem nawiedzały Sochaczew. "Dzięki" owemu zwarciu spłonął w 1968 roku sklep warzywno-owocowy „Społem” istniejący na obecnym pl. św. Dominika. Warto dodać, że był to całkowicie nowy budynek i trudno mówić, aby instalacja elektryczna była w fatalnym stanie. Podobnie jak w przypadku kawiarni Stokrotka. Istniała ona w latach 60. przy skrzyżowaniu ulicy Poprzecznej i Warszawskiej i też spłonęła w tajemniczych okolicznościach.
Jednak najwięcej kontrowersji i legend urosło wokół pożaru pierwszego w Sochaczewie Supersamu. Mieścił się on przy ulicy Traugutta, w miejscu, w którym obecnie stoi hotel Chopin. Sklep został wybudowany przez PSS „Społem” w połowie lat 70. XX wieku i był ulubionym miejscem robienia zakupów przez mieszkańców Sochaczewa. Jak na owe czasy był to nowoczesny sklep i w dodatku bardzo dobrze zaopatrzony, zarówno w artykuły spożywcze jak i przemysłowe. Kres owej świetności nastał wraz z wprowadzeniem stanu wojennego i wprowadzeniem kartek na artykuły spożywcze, alkohol, papierosy, buty itd.
Co prawda sklep był nadal dobrze zaopatrzony, ale praktycznie wszystko można było dostać jedynie na kartki. To z kolei powodowało, że na wolnym rynku, za większość towarów, trzeba było płacić podwójną cenę. I prawdopodobnie chęć zysku była powodem końca pierwszego w Sochaczewie Supersamu. Choć oficjalna wersja mówi o zwarciu instalacji elektrycznej.
Prawdą jest natomiast to, że wieczorem, przed pożarem, do sklepu przywieziono dużą dostawę towaru, w tym alkohol i kożuchy. Natomiast pożar wybuchł nad ranem następnego dnia. Według relacji świadków był tak intensywny, że przybyli na miejsce sochaczewscy strażacy nie mogli go ugasić. Dziwnym trafem spadło również ciśnienie wody w sieci wodociągowej, a hydrantów było jak na lekarstwo. Dlatego wezwano na pomoc okolicznych druhów ochotników, w tym strażaków z Niepokalanowa. Ci ostatni zaczęli ciągnąć wodę z Bzury. Jednak niewiele to dało i Sam całkowicie spłonął, wraz ze znajdującym się w nim towarem.
Pawilon owocowo-warzywny przy ulicy Warszawskiej (obecnie pl. św. Dominika), 1967 rok. Obiekt spłonął w 1968 roku. Zdjęcie z archiwum Jerzego Szostaka.
Kramnice miejskie, to w nich mieścił się sochaczewskich sąd. Na zdjęciu wykonanym na początku lat 90. ubiegłego wieku uwieczniono Dom Chleba funkcjonujący wówczas w kramnicach a na dalszym planie przebudowę dawnego Powiatowego Domu Kultury na siedzibę banku PKO SA
Jedno z niewielu zachowanych zdjęć kawiarni Stokrotka, wykonane w połowie lat 60. ubiegłego wieku. Zdjęcie z archiwum Jerzego Szostaka