Rodzinnie o historii sochaczewskich bunkrów
Fundacja Ochrony Zabytków Mazowsza, w ramach której działa Projekt Sochaczewskie Fortyfikacje, po raz czwarty zaprosiła na Rodzinny Piknik Historyczny. Wydarzenie odbywało się w dwóch miejscach jednocześnie, przy bunkrze na ulicy Kątowej i dwóch innych tego typu obiektach przy Lubiejewskiej. Jego partnerem był m.in. samorząd miasta Sochaczew.
W 1944 roku Niemcy czuli, że przegrywają wojnę, a decydujący cios szykuje niedawny sojusznik, czyli dowodzona przez Stalina Armia Czerwona. Chcąc chronić ziemie wschodnie, ruszają z budową systemu umocnień a jednym z jego elementów stają się sochaczewskie bunkry. Część z kilkudziesięciu budowli przetrwała do dziś, jest systematycznie rewitalizowana przez ludzi działających w Projekcie Sochaczewskie Fortyfikacje. Pieczołowicie odtworzone kilka razy w roku są bezpłatnie udostępniane zwiedzającym.
W niedzielę 10 września można było zobaczyć, jak w środku wyglądają bunkry z okresy II wojny światowej, obejrzeć kolekcje militariów, armaty, karabiny z epoki a także współczesny sprzęt i broń żołnierza polskiego. Przyjechały stare motory, zabytkowe pojazdy wojskowe, kolekcjonerzy wojennych pamiątek.
Było dla ciała i coś dla ducha – nauka strzelania, zimne napoje i chleb ze smalcem od kół gospodyń wiejskich. Na miejscu można było też kupić piękne prace wykonane przez podopiecznych Warsztatu Terapii Zajęciowej, porozmawiać z żołnierzami z Wojskowego Centrum Rekrutacji w Płocku o tym, jak rozpocząć służbę w polskiej armii. Jak na rodzinny piknik przystało, organizatorzy zadbali o darmową grochówkę oraz zaprosili gości do wspólnego pieczenia kiełbasek nad ogniskiem. Na najmłodszych czekała strefa gier i zabaw historycznych, lody, dmuchańce.
Galeria zdjęć z pikniku historycznego
Przewodnicy zachęcający do odwiedzenia bunkrów opowiadali o zakonnikach z Niepokalanowa i mieszkańcach Sochaczewa siłą doprowadzanych na plac budowy. Przytaczali dane techniczne pokazujące skalę powstałych w 1944 roku budowli oraz zorganizowanie Niemców, którym wylanie betonowej konstrukcji zajmowało zaledwie 48 godzin. Kto miał siłę, zalewał betonem ściany, kobiety i dzieci w tym czasie kopały rowy. Żyją jeszcze świadkowie tamtych wydarzeń, a miłośnicy historii zbierają i dokumentują ich świadectwa. Lider tej grupy, Artur Gałecki, nie kryje, że jego marzeniem jest uruchomienie w jednym z bunkrów stałej izby pamięci, otwartej kilka dni w tygodniu. Dziś schrony są udostępniane okazjonalnie, kilka razy w roku, ale o ich historii, bez wątpienia, warto mówić każdego dnia.
daw