Jedzą nawet niejadki, czyli kuchnie świata w żłobku miejskim
Miejski żłobek integracyjny przystąpił w tym roku do międzynarodowego projektu „Między nożem a widelcem”. Dzięki temu najmłodsi sochaczewianie mają szansę zapoznać się ze zwyczajami żywieniowymi z całego świata i otworzyć się na nowe smaki.
- Zdarzają się dzieci, które nie chcą przyjmować pewnych pokarmów. Mają swoje zafiksowania na jedną potrawę i to rzeczywiście jest problem, bo traktujemy to w kategorii zaburzenia odżywiania – mówi dyrektor Miejskiego Żłobka Integracyjnego Izabella Bińkowska. - Na szczęście najczęściej dzieciaki z tego wyrastają. Te zajęcia mają na celu m.in. przeciwstawić się oporom żywieniowym. Często jest tak, że w domu dzieci nie chcą próbować nowych potraw, a tu w grupie, widząc jedno, drugie dziecko, jedzące coś nowego, przekonują się i też próbują.
Ma w tym pomóc program „Między nożem a widelcem”, realizowany właśnie w sochaczewskim żłobku. Jego głównym celem jest zapoznawanie dzieci ze smakami i oraz zwyczajami z różnych krajów. Pracownicy żłobka, pod kierunkiem dietetyczki Justyny Sowackiej, dostosowali go do potrzeb najmłodszych.
- Program kierowany jest głównie do dzieci z przedszkoli i szkół podstawowych – mówi Justyna Sowacka. – Wiadomo, że maluch ze żłobka nie poradzi sobie choćby z gryzieniem, a także przygotowaniem potraw równie dobrze, co starsze dziecko, dlatego musieliśmy wprowadzić pewne modyfikacje.
Izabella Bińkowska chce też żłobkowym dzieciom przybliżyć rozmaite kultury za pomocą kuchni. Dlatego maluchy dowiadują się też o tradycjach poszczególnych regionów, z których dana kuchnia pochodzi. Uwrażliwia to dzieci na tolerancję względem zjawisk odmiennych od tego, co widzą na co dzień. Jak podkreśla, są to dzieci małe, które dopiero się rozwijają, wkraczają w ten świat. Są najbardziej chłonne wiedzy, a ich mózg najszybciej się rozwija.
- Co ciekawe, dzieci, które trafiają do nas mając koło roku, potem nie mają żadnych problemów żywieniowych – mówi Izabella Bińkowska. - Od samego początku są przyzwyczajane do różnych smaków. Jedzą wszystko, surówki, zupy, sery, mięsa. Problemy mamy z dziećmi dwuletnimi, które przychodzą z już wyrobionymi nawykami.
Pierwszym modułem w programie był savoir-vivre przy stole.
- Dzieci utrwalały sobie, że przed jedzeniem należy umyć ręce – mówi dyrektor sochaczewskiego żłobka. - Że podczas jedzenia na stole znajduje się tylko posiłek, nie lalka, samochodzik, książeczka, tablet czy komórka. Że nogi podczas jedzenia trzymamy pod stołem.
Następne zajęcia był dla maluchów niesamowitą przygodą. W odpowiednio przystrojonej sali, przy bogato zastawionym stole, dzieci wzięły udział w królewskim śniadaniu. Nie brakowało oczywiście koron i królewskich strojów. Najmłodsi sochaczewianie podeszli do sprawy z odpowiednią powagą, więc ich opiekunki nie mogły się nadziwić, jak grzecznie potrafi spożywać posiłek grupa trzylatków.
- Na stole znalazło się jajko sadzone, tosty z dżemem, kiełbaski i parówki oraz sery. Podczas śniadania nikt im nie narzucał, co mają zjeść, wybierały to, na co miały ochotę – mówi Justyna Sowacka. - Oczywiście największym powodzeniem cieszyły się tosty z dżemem. Przy tym pięknie, nieomal dostojnie popijały herbatkę z porcelanowych filiżanek. Zachowywały się naprawdę po królewsku.
Największym powodzeniem z przeprowadzonych do tej pory modułów cieszyła się kuchnia włoska. Dzieci z wielką chęcią jadły makaron z sosem i pizzę. W module poświęconym kuchni europejskiej, wybór padł na Ukrainę. Maluchy spróbowały ukraińskiego barszczu i same, z pomocą opiekunek, lepiły pierogi z serem.
- Tu nie było problemów z jedzeniem – mówi Izabella Bińkowska. – Dzieci bardzo chętnie najpierw zagniatały i wyrabiały ciasto, potem lepiły pierogi, a na koniec były bardzo ciekawe, jak smakuje przygotowane przez nie danie.
W module poświęconym kuchni orientalnej maluchy najpierw zapoznały się z rozmaitymi przyprawami, a potem spróbowały dań, w których zostały te przyprawy zastosowane. Nieskrywaną radość wywołały jednak zajęcia pod hasłem desery świata. Do wyboru małych smakoszy były angielskie bądź włoskie lody, francuskie croissanty i polska galaretka z bitą śmietaną. Warzywa i warzywne sosy były z kolei tematem zajęć o kuchni wegetariańskiej.
- Zdarzają się w żłobkuj dzieci, które na życzenie rodziców są wegetarianami – mówi Izabella Bińkowska. - Żyjemy w małym mieście, ale i u nas takie podejście staje się coraz bardziej popularne. W żywieniu zbiorowym jest z tym oczywiście problem. Ale staramy się wyjść naprzeciw oczekiwaniom rodziców.
- Zastąpić białka zwierzęce odpowiednią proporcją białka roślinnego jest rzeczywiście u nas bardzo ciężko – dodaje Justyna Sowacka. - Staramy się ułożyć dietę takiemu dziecku jak najlepiej. Nie mamy niestety dostępu do produktów, które pozwoliłyby ją całkowicie zbilansować, ale robimy co w naszej mocy. Zresztą trafiają do nas również dzieci z rozmaitymi wskazaniami medycznymi co do diety, wynikającymi z ich stanu zdrowia i zawsze udaje nam się odpowiednio dostosować dla nich posiłki.
W czerwcu żłobkowicze poznają kuchnię grecką i na zakończenie projektu rodzimą polską. Już teraz można uznać, że przystąpienie do projektu było znakomitym pomysłem, a przedsięwzięcie to duży sukces.
- Jedzenie i to jak się odżywiamy bezsprzecznie jest w życiu bardzo ważne – mówi Izabella Bińkowska. - Tym bardziej cieszy nas informacja zwrotna od rodziców niejadków, którzy mówią nam, że ich dzieci zaczęły pięknie jeść. Duża w tym zasługa opiekunek. Dokładają wielu starań, żeby to wyszło tak dobrze, jak zaplanowały. A wiadomo przecież, że planowanie względem tak małych dzieci jest szczególnie trudne.
(seb)